wroclaw.pl strona główna Kulturalny Wrocław – najświeższe wiadomości o kulturze Kultura - strona główna

Infolinia 71 777 7777

°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza:

brak danych z GIOŚ

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Kultura
  3. Rozmowy i recenzje
  4. Jazz nad Odrą 2015: Vehemence Quartet, Leszek Możdżer, Gwilym Simcock
Jazz nad Odrą 2015: Vehemence Quartet, Leszek Możdżer, Gwilym Simcock

Jazzman Igor Pietraszewski, członek rady programowej JnO uhonorowany odznaką "Zasłużony dla Kultury Polskiej" przez wojewodę Tomasza Smolarza

Konkurs na indywidualność jazzową rozstrzygnięty! Grand Prix dla katowickiego kwartetu Vehemence, a prezydent Rafał Dutkiewicz, poza regulaminowymi 25 tysiącami, dorzucił jeszcze 5 dodatkowych dla zwycięzców! Sobotni wieczór był maratonem dla wytrwałych. Na scenie wystąpili laureaci z tego i ubiegłego roku, Marius Neset Quartet i najbardziej oczekiwani Leszek Możdżer z Gwilymem Simcockiem.

Reklama

Maraton sobotnich wydarzeń na Jazzie nad Odrą wystartował o 18.00, czyli o godzinę wcześniej niż zwyczajowo, ale i tak, kupując bilet, trzeba było zarezerwować czas przynajmniej do 23.00 i mieć zdolność szybkiej adaptacji do ciągle nowego stylu gry, bo każdy z zespołów to nieco inny mikrokosmos.

Veherence Quartet z główną nagrodą konkursu JnO

Triumfatorzy 51. Jazzu nad Odrą to katowicki Vehemence Quartet. Nazwa ich zespołu, jak skontrolował Paweł Brodowski, naczelny miesięcznika „Jazz Forum” i członek jury, oznacza gwałtowność, impet, zaciekłość, ale też siłę ekspresji. – Tak grają laureaci – przekonywał ze sceny odczytując werdykt wspólnie z Lee Konitzem, legendarnym saksofonistą i przewodniczącym jury. Leszek Możdżer, szef artystyczny Jazzu nad Odrą, także jeden z jurorów przyznał z kolei, że wykonany został akt ignorancji, bo wybierając zwycięzców trzeba było, niestety, odrzucić wielu fantastycznych artystów. Pocieszył jednak, że porażka nie musi zniechęcać i przypomniał, że kiedyś profesor z Petersburga ocenił go słowami: „Z tego chłopca nic nie będzie”, co rozbawiło cała salę.

Specjalna odznaka dla Igora Pietraszewskiego

Laureaci, Vehemence Quartet otrzymali czek na 25 tysięcy złotych z rąk prezydenta Rafała Dutkiewicza, który, już ze sceny, podwyższył nagrodę jeszcze o dodatkowe 5 tysięcy. Pozostałe nagrody (każda w wysokości 2 tsuące złotych) od Związku Artystów Wykonawców STOART trafiły w ręce pianisty Mateusza Gawędy, lidera Jakuba Gudza, kontrabasisty Damiana Kostki, kompozytora Kamila Piotrowicza i wirtuoza harmonijki ustnej Kacpra Smolinskiego. Był też inny miły akcent wieczoru. Igor Pietraszewski, wrocławski jazzman, wykładowca Uniwersytetu Wrocławskiego, ale i członek rady programowej JnO został uhonorowany odznaką „Zasłużony dla Kultury Polskiej” przez minister Małgorzatę Omilanowską. Wyróżnienie wręczył w imieniu minister wojewoda Tomasz Smolarz.

Koncert zwycięzców – Veherence Quartet – zwieńczył pierwszą część koncertu.

Marius Neset, czyli indywidualista

Jedną z osobowości festiwalu okazał się, z pewnością Marius Neset. Norweg, który na festiwalu wrocławskim miał już okazję bywać, tym razem przyjechał ze swoim kwartetem i materiałem z nowego albumu „Pinball”. Saksofonista jest osobowością i widać, że interesuje go nie tylko jazz, także fusion, world music. Eksperymenty i ciekawe brzmienie wyróżniają Neset Quartet na tle wielu innych formacji. Spora w tym zasługa pozostałych muzyków, zwłaszcza wibrafonisty Jima Harta, który wyczarowuje nie tylko specyficzne brzmienie, ale świetnie buduje klimat, choć i kontrabasista Petter Eldh z nieomal bachowskimi solówkami musiał budzić szacunek. Dzielnie sekundował perkusista Joshua Blackmore. Norwesko-brytyjski team jest idealnie zgrany, a muzyka musi zwracać uwagę, bo jest wyjątkowo oryginalna, choć pewnie znajdą się ci, którzy będą chcieli koniecznie jakoś ją zaszufladkować. A oto będzie trudno i dobrze. Muzyce potrzeba niepokornych indywidualistów.  

Leszek Możdżer i Gwilym Simcock, czyli gwiazdy wieczoru

Tym razem polsko-brytyjski sojusz zawiązany niedawno, już święcący triumfy (w Londynie), u nas dopiero poznawany, czyli Leszek Możdżer w porozumieniu fortepianowym z Gwilymem Simcockiem, jakiego nazywa jedną z największych nadziei brytyjskiego jazzu. Na ten koncert bilety sprzedały się najszybciej i było je najtrudniej kupić. Podziałała, jak zawsze, magia nazwiska Możdżer i chyba fortepian, którego w tym roku jakby mniej. Dwaj pianiści świetnie ze sobą dialogują – werbalnie (żartowali z publicznością) i pozawerbalnie (bo podany przez jednego z nich dźwięk zostaje podchwycony niemal instynktownie przez drugiego). Ci jazzfani, którzy pamiętają koncert na dwa fortepiany Adama Makowicza i Leszka Możdżera, czuli, że tym razem była to rozmowa zupełnie innego rodzaju, swobodniejsza, w tej samej tonacji i stylu. Były utwory Możdżera, Simcocka, szlagiery. Był też klimat, dla którego specjalnie przyszła publiczność, w tym wielu ortodoksyjnych fanów Leszka Możdżera. Sadząc po niesamowitym aplauzie, duo Możdżer-Simcock to projekt po prostu świetnie stworzony.  

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl