wroclaw.pl strona główna Kulturalny Wrocław – najświeższe wiadomości o kulturze Kultura - strona główna

Infolinia 71 777 7777

°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza:

brak danych z GIOŚ

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Kultura
  3. Rozmowy i recenzje
  4. Kat akustycznie i nie

Kat zupełnie słusznie uchodzi w naszym kraju za prekursora najmroczniejszej odmiany metalu, a jego twórczość za niewątpliwą inspirację dla legionu rodzimych kapel, z Vaderem i Behemothem na czele. Zespół Kat & Roman Kostrzewski jako kontynuator tej artystycznej strategii i jeden z dwóch dziedziców bogatego dorobku właściwego Kata (grupa kilka lat temu rozpadła się na dwie podszczypujące się nawzajem frakcje) mógłby więc komuś nie do końca wtajemniczonemu kojarzyć się z bezlitosną gitarową łupanką i co najmniej kontrowersyjnym, nierzadko jawnie satanistycznym przekazem tekstowym. Taki ktoś mocno zdziwiłby się, gdyby w czwartek wieczorem odwiedził klub Alibi. Kat & Roman Kostrzewski dali tam bardzo dobry koncert, który – szczególnie w jego pierwszej połowie – mógłby się spodobać każdemu fanowi dobrej muzyki. Jakkolwiek paradoksalnie by to nie zabrzmiało w kontekście liryki Kostrzewskiego („Spójrz na swoje piersi, siostro / Rosną w pysku Diabła...” – i tak dalej, o inne przykłady nietrudno) to był bardzo przyjemny wieczór. Serio.

Koncert zapowiadano jako akustyczny, ale okazał się w pewnym sensie półakustyczny – otóż połowę setlisty muzycy wykonali na instrumentach akustycznych, drugą zaś – na sprzęcie w pełni zelektryfikowanym. Świetny pomysł. Dzięki temu wszyscy byli zadowoleni – i ci, co chcieli posłuchać hitów Kata w nowych aranżacjach, i ci, którzy bardziej przywiązani są do ich starych, kanonicznych wersji. W pierwszej części zabrzmiały m.in. takie utwory jak „Czas zemsty”, „Diabelski dom, cz. I”, „Śpisz jak kamień”, „Odi Profanum Vulgus” i „Łza dla cieniów minionych”. Jak można się było spodziewać, z największym entuzjazmem publiki spotkała się ta ostatnia kompozycja. Kat unplugged zabrzmiał zaś naprawdę fajnie, intrygująco i... bardzo melodyjnie. Zaskoczenie? Wcale nie tak duże. Kat nigdy nie unikał przecież melodii, więc teraz – gdy zabrakło aranżacyjnych „przykrywek”, fuzzów i przesterów – można się było przekonać, jak wiele spośród numerów zespołu to potencjalne, niemal radiowe hity. Przecież taki „Diabelski dom”, gdyby rzecz jasna pozbawić go wersów w stylu „Strzępy głów w bólach jęczą coś”, miałby szansę na dobre miejsce w notowaniu każdej listy przebojów w najbardziej nawet komercyjnej radiostacji...  

Wygląda jednak na to, że Kat z Romanem nie mają takich aspiracji. I bardzo dobrze. Ich szlachetny konserwatyzm potwierdziła druga część koncertu – już zdecydowanie bardziej dynamiczna, prawdziwie metalowa. Zespół zagrał w niej m.in. „666”, „Diabelski dom cz. II”, „W bezkształtnej bryle uwięziony” i „Purpurowe gody”, a na bis „Ostatni tabor”. Naprawdę trudno byłoby narzekać – i na dobór piosenek, i na atmosferę koncertu, i na wokalną formę Romana Kostrzewskiego. Przy okazji kolejna ciekawostka dla niewtajemniczonych: Roman Kostrzewski to bardzo miły, ujmujący wręcz facet. Serio. Jak najbardziej serio. I śpiewa tak, że wielu młodziaków mogłoby mu pozazdrościć. Charyzmę ma natomiast nieprzemijającą i jedyną w swoim rodzaju. Ot, legenda. Po prostu.

Szkoda jedynie, że Alibi świeciło pustkami. Fanów nie było więcej niż 70 osób. Choć z drugiej strony – nie byli może liczni, byli za to prawdziwie oddani. I w większości bardzo młodzi. A zatem duch w narodzie nie ginie. Czarne zastępy może i są odrobinę przetrzebione, ale trwają. Warto dla nich koncertować.

Przemek Jurek

Kat wystąpił w Klubie Alibi 22 maja

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl