Spis treści (kliknij, aby przejść)
„Jeden z najbardziej znanych polskich pisarzy na świecie. Ciągle budzący zainteresowanie. Malarz, filozof, publicysta, fotograf, epistolograf. Największy, obok Wyspiańskiego, dramaturg dwudziestego wieku. Prekursor teatru absurdu. Przekonywał nas, że o naszym człowieczeństwie decydują przeżycia metafizyczne.”
Tymi słowy określił Witkacego profesor Janusz Degler, gdy 18 września – w 86. rocznicę samobójczej śmierci Stanisława Ignacego Witkiewicza – przekazywał do Ossolineum swoją korespondencję z innymi wnikliwymi badaczami twórczości i życia Witkacego – z witkacologami. Profesor podarował listy wymieniane na przestrzeni dekad z historykami literatury i sztuki, redaktorami, wydawcami, teatrologami, reżyserami z Polski i zagranicy.
Jak nie w Krakowie, to we Wrocławiu
Dary profesora, od 18 września były wyeksponowane w gablotach refektarza obok rękopisów i maszynopisów Witkacego. Przez niecałych sześć godzin. Niektórzy zdążyli zobaczyć te niezwykłe artefakty i wykrzyczeć: O! Witkacy – cytując jednocześnie tytuł tej ekspozycji ekspresowej.
To jednak – i na szczęście – była zapowiedź czegoś większego, dłuższego. Za około pół roku, urządzona zostanie kilkutygodniowa wystawa poświęcona Witkacemu. Wtedy będzie lepsza okazja do obejrzenia witkiewiczowskich rękopisów, zdjęć i listów ze zbiorów Ossolineum.
Dlaczego twórczość autora "Szewców" znalazła się w Ossolineum, choć wydaje się, że miejscem naturalnym dla niej powinna być Biblioteka Jagiellońska?
Profesor Degler przywołał pytanie, które często otrzymuje i na nie odpowiedział, wracając do roku 1953 i żony Jadwigi.
Z Krakowa Jadwiga udała się do Wrocławia, gdzie powitali ją, oraz jej ofertę, z otwartymi ramionami. – Co więcej, dyrektor Pajączkowski, jej znajomy, pojechał z nią samochodem do Zakopanego i zabrał wszystkie rękopisy, które jeszcze posiadała – wspomniał profesor. – Tak się dobrze złożyło i taka jest pewna zasługa Juliana Przybosia.
„W małym dworku” w czytelni Ossolineum
„W pierwszych w dniach września 1939 roku wyniosłam z mego mieszkania na piątym piętrze w Warszawie cenniejsze rzeczy i prosiłam Stasia, aby dał też swoje rękopisy do parterowego mieszkania naszego przyjaciela w klatce, pana Błońskiego. Staś nie chciał tego zrobić. Nie pytając go więc o pozwolenie, wyniosłam wszystkie dramaty, rękopisy dwóch powieści i sporo prac filozoficznych.”
Powyższe słowa Jadwigi zacytowała dr Dorota Sidorowicz-Mulak, wicedyrektorka Zakładu Narodowego im. Ossolińskich ds. Biblioteki Ossolineum: - Niestety, nie wszystkie te dzieła przetrwały wojnę. Jadwiga rozdysponowała część między przyjaciół, a część zabezpieczyła w piwnicy. Te zostały odnalezione po wojnie, częściowo rozgrabione. Kiedy Jadwiga zaczęła mieć problemy finansowe, zwróciła się do Ossolineum z decyzją przekazania tych rękopisów.
Były to m.in. „622 upadki Bunga, czyli demoniczna kobieta", „Janulka, córka Fizdejki” i „W małym dworku".
„Jedyne wyjście” Witkacego na koniec
Później kolekcję Biblioteki Ossolineum wzbogacały inne dzieła, w tym „Szewcy” kupieni w 1973 roku. – Bardzo się cieszę, że do tego bogatego zbioru twórczości literackiej, pamiętnikarskiej, publicystycznej, fotograficznej dołącza dziś ponad pięćset listów profesora z badaczami, reżyserami, tłumaczami dzieł Witkacego – dziękowała dr Dorota Sidorowicz-Mulak.
Twórczości, której literacka odsłona skończyła się na „Szewcach” i „Jedynym wyjściu”. Rękopis tej powieści, prawdopodobnie niedokończonej, także jest w Ossolineum. Ostatnie słowa „Jedynego wyjścia” padły na kartki z ust Witkacego w 1933 roku, sześć lat przed śmiercią.
– Jej okoliczności są nam bardzo dobrze znane - stwierdził profesor Degler, ale i tak je zwięźle przypomniał, opowiadając o ucieczce z Czesławą Oknińską-Korzeniowską z Warszawy na Polesie, gdzie w sielankowej atmosferze spędzali czas u jego towarzysza broni z czasów pierwszej wojny światowej, aż doszła do nich informacja o wkroczeniu wojsk radzieckich do Polski. – Ponoć powiedział do przyjaciółki: to będzie koniec – przypomniał profesor.